Straciłam wszelką wiarę w PP... Myślałam, że czasy kiedy giną listy, a jeszcze do tego polecone minęły bezpowrotnie... Niestety żyłam prawie czterdzieści lat w błędzie...
26 sierpnia br. wysłałam przesyłkę listem poleconym do Moniki... Specjalnie kilka dni przed urodzinami, żeby się nie martwić czy przesyłka dojdzie na czas.
Po ponad tygodniu (już po urodzinach) nieśmiało zapytałam Moniki czy doszło, bo ja jak sprawdzałam w systemie śledzącym przesyłki widziałam tylko placówkę, w której nadałam list i tyle. Przesyłka oczywiście nie dotarła do Moniki, więc zaczęłam się trochę martwić, bo do tej pory 3-4 dni i listy były u Moniki, teraz minął ponad tydzień i list nie wiadomo gdzie...
Będąc na PP w innej sprawie zapytałam miłej Pani w okienku o co chodzi i czy może mi pomóc sprawdzić co się dzieje z przesyłką... Pani sprawdziła i zobaczyła tyle co ja. Dowiedziałam się, że nie ma co panikować, bo może UP jeszcze nie dostarczył przesyłki, bo przecież urlopy, chorobowe itp. i na razie czekać, a że ja człowiek nerwowy jestem (ostatnio bardziej niż zwykle) to pytam ile mam jeszcze czekać i łudzić się, że dojdzie. Pani nie wie. No to pytam kiedy mogę cokolwiek oficjalnie zrobić w tej kwestii. Po 14 dniach od nadania przesyłki.
W miniony czwartek upłynął termin 14 dni od nadania. W piątek 09.09 br. złożyłam reklamację. Mogę domagać się odszkodowania. Miła Pani w okienku podniosła mi ciśnienie i doprowadziła do szału mówiąc, że one (miłe Panie) tłumaczą klientom, że lepiej nadać przesyłkę jako paczkę, bo wtedy w systemie odnotowany jest każdy punkt przeładunkowy, a w przypadku przesyłek poleconych tylko punkt nadania i odbioru... Czyli to moja wina, bo zamiast zapłacić 13 zł za paczkę, zapłaciłam 8,30zł za list polecony??? No ja pierdzielę...
Proces reklamacji trwa 30 dni... Czekam...
I tak refleksja się nasuwa na koniec... Co mi z tego odszkodowania??? Co z tego, że może znajdą, gdzieś tę przesyłkę (w co bardzo wątpię i coraz mniej wierzę)???
Być może po 1,5 miesiąca trafi do adresata, ale nie o to w tym wszystkim przecież chodzi!
Co prawda czytam od czasu do czasu, że giną listy zwykłe, jednak do tej pory łudziłam się, że nie dotyczy to listów poleconych. Rozczarowania są gorzkie i kosztowne...